HISTORIA ZAPISANA NA PĄCZEWSKICH CMENTARZACH



     Istotnymi wyróżnikami narodu są obok wspólnej kultury i języka również wspólna religia i historia. Fakt, iż dwa ostatnie wyznaczniki są nierozłączne widać na cmentarzach. Właśnie tam zapisana jest historia narodu. Dlatego w okolicach uroczystości Wszystkich Świętych oraz wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych na wielkich cmentarzach organizuje się kwesty na ratowanie starych, pamiątkowych grobów i terenów. Również naszym obowiązkiem jest podtrzymywać pamięć historyczną oraz dbać o to, aby młodzież oraz przyszłe pokolenia znały i szanowały historię swojego regionu. Dlatego starajmy się, aby nie zniszczyć nieumyślnie kart historii zapisanych na naszych cmentarzach...
     Wkrótce odwiedzimy z rodzinami groby naszych bliskich. Każdy człowiek tworzy historię. Przyjrzyjmy się, jak historia wplatała się między mogiły pączewskich cmentarzy...

PIERWSZY PĄCZEWSKI CMENTARZ

     Cmentarz grzebalny, o którym pierwsza wzmianka pojawiła się w 1597 roku, istniał pierwotnie na terenie przykościelnym. Dawno przestał pełnić swe funkcje. Jeszcze kilka lat temu stały tam dwa żeliwne krzyże nagrobne. Jeden z nich pochodził z połowy XIX wieku. Stał na grobie rodziny Goździewskich i Anieli Kobierskiej. Drugi - od ulicy - zdobił grób proboszcza pączewskiego i dziekana gniewskiego księdza Józefa Schlűtera. Niestety, nie ma po nich śladu...

PĄCZEWSKI CMENTARZ POCHOLERYCZNY

     W XVI wieku szalała w Pączewie epidemia cholery. Do wsi chorobę przyniósł pewien wędrowiec. Zaczęła rozprzestrzeniać się w szybkim tempie. Lęk przed cholerą był tak wielki, że zabroniono odprawiać nabożeństwa w kościele. Legenda głosi, że zdesperowani ludzie w poczuciu bezsilności, szukając ratunku w modlitwie i widząc kościół zamknięty, rękoma wydrapali w murze wejście do środka, by tam prosić Boga o ratunek. Wymierały całe rodziny. Nie było komu chować zmarłych. Z całej wsi pozostał tylko jeden człowiek - wysoki, kościsty - o nazwisku Wojtaś (od niego miał powstać stary ród Wojtasiów zamieszkujący do dziś w Pączewie).
     Dowodem wyrządzonych przez epidemię spustoszeń w Pączewie jest właśnie pozostały cmentarz pocholeryczny - dziś zarośnięty, zapomniany, bez krzyża... A krzyż tutaj stał. Nosił datę 1575. Został usunięty z cmentarza przez hitlerowców. Porzucony na podwórzu pobliskiego gospodarstwa spłonął wraz z zabudowaniami w 1945 roku. Wspaniale byłoby, gdyby młodzież pączewska oddała pokłon historii wsi i w ramach edukacji regionalnej, pod opieką wychowawców, zadbała o ten malutki teren cmentarza...

OBECNY PĄCZEWSKI CMENTARZ

     Obecny cmentarz o powierzchni 1,5 ha założony został około 1878 roku przez księdza Kunerta. Na przedzie lewej kwatery ustawiony został duży obelisk, dawniej ogrodzony kratą. Obelisk ten zasługuje na uwagę.
     Ufundowany został przez proboszcza Alberta Kunerta, o czym zaświadcza inskrypcja fundacyjna na obelisku (1878 X. A. KUNERT). Wzniesiony został z czterech czworokątnych bloków granitu polnego. Ostatni - ostro wyprofilowany - zakończony był kutym, ażurowym, żelaznym krzyżem. W 1945 roku, przy wyzwalaniu Pączewa, krzyż ten uległ uszkodzeniu. W 1974 roku umocowano nowy ozdobny krzyż żelazny z grobu księdza Kunerta. Kilka lat temu jego miejsce zajął krzyż marmurowy. Środkowe dwie bryły kamienne ozdabia wypukły relief w kształcie serca oraz otaczające go z góry do dołu wklęsłe monogramy Jezusa i Marii. Pierwszy z nich: IHS - prócz zwyczajowej wykładni symbolicznej (IHS - to pierwsze litery imienia Jezus; według Jezuitów: Jesu humilis societas - Jezus człowieka Zbawiciel) - można tłumaczyć jako kryptonim łacińskiej sentencji "In Hoc Salus", czyli "W tym znaku zwyciężysz".
     Alejka cmentarna została 25 kwietnia 1915 roku obsadzona drzewami liściastymi. Drzewa i krzewy posadzono też wzdłuż ogrodzenia cmentarza. Inicjatorami zadrzewienia byli ksiądz proboszcz J. Czubek i miejscowy nauczyciel T. Cesarz. Większość drzew została ostatnio wycięta, a ich miejsce często zastępują przypadkowe iglaki...
     Coraz rzadziej można spotkać unikalne ozdoby na grobach, napisy w archaicznym już stylu - "Tu spoczywają w Bogu nasze ukochane rodzice"...
     W przeciągu kilku ostatnich lat zniknęły z cmentarza unikalne ogródki nagrobne, otaczane kutymi, żelaznymi kratami. Jedyny, jaki zachował się to ogródek na grobach Długońskich-Kajutów. Jednym z ciekawszych, w dobrym stanie zachowanych pomników jest ten na grobie Agnieszki Masella (zm. 1917), pochodzący jeszcze z okresu przedwojennego. Na początku okupacji hitlerowskiej, zarządzeniem jedynego w Pączewie Niemca - sołtysa Pocherta - usunięto z cmentarza tablice z polskimi napisami - stąd niewielka ilość pomników sprzed II wojny światowej.
Na naszym cmentarzu spoczywają w Bogu i proszą o modlitwę ofiary II wojny światowej - np. Roch Sudak i Edmund Prądziński, którzy zginęli w Pączewie w niedzielę 4 marca 1945 roku w czasie nalotu bombowego. Jest jeszcze grób Bronisława Wróblewskiego, który zmarł z wycieńczenia po tułaczym powrocie z Sybiru... Nie ma już mogiły rozstrzelanych Pączewiaków podejrzewanych o działalność patriotyczną, postawę propolską O większości mogił ofiar obu wojen, o które kilkanaście lat temu dbali harcerze i uczniowie tutejszej szkoły, zapomniano...

***

     Odwiedzając w pierwszych dniach listopada groby naszych bliskich pamiętajmy o tym, że dla nas chrześcijan śmierć nie jest końcem życia! I choć my widzimy ją jako ciemny mur, to Bóg widzi śmierć inaczej - jako bramę!
     Na zakończenie głęboka (wbrew pozorom) rada, jakiej udzielił nam Bernard Janowicz - gawędziarz i twórca kociewski, który już przez ową bramę przeszedł:

"Mówia wóm, jak umrzeta to kupta zarek* u stolarza Jana, ón robji zarki ze zgnitych desków i tańsze. Jak anioły zatrómbjó na zmartwychwstanie to, raz dwa, z tych zgnitych zarków wstanieta i bandzieta psirsze kiela Jezuska stojić, a te z tych dambowych zarków, zanim sia wigramoló to bandzie już po trómbianiu i nie zdóżó óni, bo brama do nieba już bandzie zamknianta na nich."

*zarek - trumna

Barbara Dembek-Bochniak



ZADUSZKI

Antoni Górski, Kaźmniyrz
(1926-2005)


     Jesiań, ziómb i plucha, a jak słóńce, to i przymrózki. Uż ze dwa tygodnie ludzie cióngnó na smantarz. Wyrywajó zielsko i stare kwsiaty, hakrujó, grabjó, szorujó kamnianie, żeby na kóniec obłożyć groby jaglijó, ustrojić kwsiatami, położyć mechowe syrca i wiónki, zapalić śwyczki i zmówjić "wieczny odpoczynek".
     A na ten jedan dziań wew roku wszyści odświantnie obute stojó przy grobach swojych bliskych i czekajó na ksiandza, żeby te groby i jych pokropsił. I może bez całki ten czas nie zmówjó ani jedny "zdrowaśki" czy "wiecznygo odpoczynku", jano patrzó na ten grób abo może całkam na ludziów, jak só obute, jak ze sobó gadajó, jak się śmniejó. Tak wej majó grób fejn ustrojóny, a te wej deli se zrobjić psiankny kamniań, pewnieć jych to walnego kosztowało, te zaś jano taka kistka se zbjyli i trochy jaglijó obłożyli, i jano proste śwyczki paló.
     A tak rychtyk powiydzta, co je ważne: tan psiankny kamniań, ta dekoracyja, czy wej te zdrowaśki? A insze? Modló sia skrómnie i cicho. Óni wiedzó, że najbardzi tym co pomerli je potrzyb modlynie sia jejych o dusza, a nie bogate wiónki czy śwyce. Modló sia tedy o tych swojych bliskych, co tamój leżó i za tych zapómniónych. A może i za Ruskych (bo to też bliźnie), chtórnym za tan prosty krzyż postawiyli gwiazda. Bo wej tak se myśla: stare ludzie, co wej pamniantajó tamte czasy, to może do dziś ni mogó im wiele krzywdów wybaczyć, ale młode? Mogliby choc raz tan "wieczny odpoczynek" zmówjić. Toć mniandzy nimi a tyż mniandzy Mniamcami byli przecie tyż dobre ludzie. A my przecie mómy i wrogam wybaczyć. Tego nas nauczył sóm Pan Jezus. Może tedy chtóran z Was zapali jaka śwyczka na ruskim abo mniamnieckim grobje i zmówji jaka zdrowaśka?
     Ale wróćma na nasz smentarz. Uż żam sia Was pytał, czy jano ta śwyczka i tan wiónek só na to, coby zmerłych pamniantać? A msza śwanta, wypómninki, a chocby jano tan "wieczny odpoczynek", zmówjony na smantarzu?
     Wieczór. Mniandzy drzewami paló sia śwyczki. W jejych blasku widać ludziów stojóncych przy grobach. Jakiś chłopsiec wciangam chce zapalić jedna zgasła śwyczka, ale wiater mu jó zawdy zdmuchnie. A i tak tysiónce śwyczków pali sia na wszytkych smentarzach. Pómaluśku ludzie sia rozchodzó. Uż corazki to mni je ludziów na smentarzach. Za chsiyłka może uż nie bańdzie nikogo. Ostanó jeno te palónce sia śwyczki. Czy bandó się palyli bez całka noc? Zosteli jano umarłe i te światełka. Może, dzianki naszy modlitwie, zaśwyci im tyż światełko w niebie?


     Wieczny odpoczynek racz im dać Panie...

(Antoni Górski, Kaźmniyrz; "Pory roku")

"Tygodnik Parafialny" nr 44 (813) 29.10.2006